Rankiem pociągnięta wajcha jednorękiego bandyty wybrała nam kierunek Bar. Niestety bez drinków i go-go. Udało się dojechać bez stania w korkach. Do Starego Baru. Po drodze znów krótki postój przy punkcie widokowym na wyspę św. Stefana. Tym razem w pełnym oświetleniu. Na parkingu w Starym Barze gościu chciał od nas 4 € za takie samo miejsce jak dla osobówki za 2 € więc przejechałem kilkanaście metrów na wstecznym na parking przy targowisku za free. Dochodzę do wniosku, że parkingowy to naprawdę wredny zawód.
http://mikasz.geoblog.pl/wpis/228128/perla-adriatyku-czarna-perla
Wejście na teren starego miasta jedynie 2 €. Można się szwendać gdzie się chce i ile się chce. My sobie daliśmy aż 2,5 godziny. Po tym jak temperatura wzrosła za bardzo na przebywanie poza cieniem poszliśmy na lody i zakupiwszy arbuza postanowiliśmy zjeść go na plaży. Po drodze zatrzymaliśmy się jednak przy Starej Maslinie czyli drzewku oliwnym w wieku około 2000 lat opisywanym jako najstarsze w Europie (wstęp 2 €). Ja jednak podważam tą jego najstarszość:
http://nk.pl/#profil/4003538/galeria/album/2/zdjecie/65
Byłem, widziałem.
Kilka kilometrów na wschód za Barem zjechaliśmy pod wiadukt do małej wąskiej zatoczki – a przez to mało zaludnionej na orzeźwiającego arbuza i orzeźwiającą jeszcze bardziej kąpiel. Super! Smaki wakacji.
Nacieszywszy się plażowaniem – przecież od przyjazdu w sumie już prawie pięć godzin lenistwa nad wodą – ruletka zatrzymała się na słowie Ostrog. Dlatego bezzwłocznie udaliśmy się w stronę monastyru oczywiście bocznymi drogami przez góry Rumija gdzie zatrzymaliśmy się na obiad gdyż arbuz okazał się dobry, słodki, soczysty ale mało treściwy.
Już po ciemku dotarliśmy do wsi Bogetici kilka kilometrów od monastyru – dlatego aby nazajutrz nie marnować już czasu na dojazd i uniknąć tłumów.
Po drodze zaopatrzyliśmy się w świeżutki chleb i kilka rodzajów słodkich bułeczek. Co ciekawe w całej Czarnogórze jest sporo pekaren czynnych i późno wieczorem a nawet w niedzielę. Tak, że nie ma nigdy problemu z zaopatrzeniem się w ciepłe pieczywo. Ale… są rejony gdzie tych piekarni nie ma – pustka.