Z Gluhi Do już całkiem blisko nad jezioro Szkoderskie. Mimo, że park narodowy to nabrałem ochoty żeby w nim popływać. 28 lat temu przed takim czynem powstrzymało mnie kilkanaście jakiś węży wodnych – tym razem kilkaset worków i butelek z plastiku. Jedyna możliwość popływania to wynajęcie łódki – motorowej. Nie skorzystaliśmy gdyż jesteśmy wielbicielami ciszy. Dlatego udaliśmy się w przeciwną stronę niż na jezioro.
W reklamowych folderach Czarnogóry dość często przewija się obrazek zielonej góry oblewanej z trzech stron jakąś rzeką. W naszym przewodniku – skądinąd dobrym – nie było wzmianki o takim miejscu. Popatrzywszy na mapę wytypowałem rejon gdzie powinienem szukać owego. Znalazłem nawet dwa różne. Lubimy sobie pobyć w takich miejscach. Zwłaszcza, że w obu naprawdę prawie pusto. Później pojechaliśmy do miejscowości Rijeka Crnojevica gdzie jest stary most oraz kaplica - dom św. Piotra Cetyńskiego. Jak ktoś chce to może tu wynająć łódkę (z silnikiem) i popłynąć tą rzeczką z naszych landszaftów meandrami dookoła zielonych wzgórz, wśród ptactwa i roślinności wodnej. Pod błękitnym niebem ogrzewany czarnogórskim słonkiem i chłodzony wietrzykiem. Tylko trzeba uważać albo najlepiej się wcześniej dogadać żeby powyższy romantyczny nastrój nie wzięli diabli wraz z (muszę tak napisać!!!!) muzyką napierdalającą z głośników na łódce. Serio. Widzieliśmy coś takiego.
Jak Bałkany to wiadomo góry i to wapienne a to z kolei wiąże się z krasowieniem. Niedawno w okolicach Cetynie udostępniono do zwiedzania kolejną jaskinię. Jako miłośnicy natury udaliśmy się tam na skróty z Rijeki C. poprzez dzikie góry. Znaczy asfaltowa droga jest ale jakoś tak mało uczęszczana, że zaczyna zarastać roślinnością. Po drodze dojrzeliśmy jakiś drogowskaz-reklamę więc niewiele myśląc zjechaliśmy tam z „głównej” drogi. A to po prostu kilka domów w gęstych krzakach. Na szczęście znaleźliśmy tam jakiś tubylców, którzy uświadomili nam, że nie ma tu żadnych atrakcji i jeśli pojedziemy dalej to powrót tylko tyłem.
Jaskinia Lipska (nazwa pochodzi od wsi Lipa a tej z kolei od dużej ilości lip w okolicy) ma dwie rodzaje tras. Zwykłą za 10,9 € - godzina zwiedzania i specjalną dla bardziej zainteresowanych. My zawsze jesteśmy bardziej zainteresowani ale stawka 49 € za wejście i sprzęt sprowadziła nas na trasę zwykłą. Kupiliśmy bilety na 13.00 i przed wejściem w podziemia poszliśmy skorzystać z WC. Jak na złość z jaskini wylazł autokar wyznawców Allaha i nie wiadomo czemu ale przed wejściem do autobusu musieli odprawić swoje ablucje blokując totalnie wszystko w toaletach. Nie udało mi się zatrzymać „pociągu” dowożącego zwiedzających na dół do wejścia do jaskini. Pozostało nam 1,5 godziny do następnego wejścia. Czas jednak wykorzystaliśmy na zjedzenie obiadu.
Jaskinia nawet bardzo ciekawa z bogatą, różnorodną szatą naciekową, służyła miejscowym a także różnym wojskom jako punkt czerpania wody w jakże suchej okolicy. Chodzi się z przewodnikiem mówiącym po angielsku i rosyjsku. Wszystkie ścieżki w wersji za 10,9 € są wybetonowane, obarierkowane i dobrze oświetlone. A także opisane po angielsku i czarnogórsku. Dobra dla rodzin z dziećmi – dużo i szybko mogą się dowiedzieć na temat speleologii. Jak ktoś nie ma albo nie chce się przebierać w cieplejsze ubranka to może dostać kraciasty firmowy koc-ponczo. Ogólnie ciekawie – można robić zdjęcia ale cena trochę wygórowana.
Zrobiło się popołudnie a skoro morze jest niedaleko więc wróciliśmy na rozpoznaną już plażę w Tivacie sprawdzić czy lasy nadal płoną.
Płoną.
Przykro.
Ale droga Cetynia-Kotor ekstra. Jeśli ktoś nie ma lęku wysokości, lubi adrenalinę i ma sprawne autko (choć do podnoszenia adrenaliny to lepsze autko mniej sprawne) to niech szybko tam jedzie bo zaczęli drogę przebudowywać. Polecam z grubsza wyciosane tunele z zakrętami.
Zanocowaliśmy znów z dala od dymów z panoramą na lotnisko w Tivacie w miejscu pierwszego noclegu.